Odniesienie do podstawy programowej: Jak dla właściwego scenariusza zwiń
Odniesienie do podstawy programowej:Jak dla właściwego więcej
Załącznik nr 1 - Opowiadanie "Ogród Mirembe"
Pewnego razu mała Mirembe wracała ze szkoły, wesoło podskakując. Nagle na jej scieUce pojawiła sie mała małpka, która z zaciekawieniem przyglądała sie dziewczynce. Mirembe próbowała zbliżyć sie do zwierzątka, ale ono co chwile odskakiwało o kilka metrów. Dziewczynce spodobała się ta zabawa – ona podbiegała, a małpka uciekała. Bawiła sie tak, aż w pewnej chwili zorientowała się, że już dawno zeszła ze znanej jej, prowadzącej do domu drogi.
Rozejrzała sie dookoła wystraszona, aż nagle zobaczyła przed sobą przepiękny ogród, pełen owoców, kwiatów i przedziwnych roślin. Podeszła bliżej , zauroczona barwami i zapachami, gdy nagle usłyszała dochodzący ze środka ogrodu głos.
– Nie bój sie dziewczynko, podejdź bliżej !
Należał on do pani Liny – właścicielki ogrodu. Mirembe podeszła do ogrodzenia i zawołała.
– Ach! Jak tu pięknie! Jakże chciałabym mieć taki ogród! W całej naszej wiosce tak sucho i smutno, a u pani tak kolorowo i radosnie!
Pani Lina uśmiechneła się życzliwie i zapytała:
– Jak masz na imię?
– Mirembe.
– Jesli chcesz, Mirembe, mogę ci pomóc zrobić taki ogród, ale ostrzegam – to nie jest łatwe. Taka praca wymaga wiele cierpliwości.
– Chcę, chcę – wołała Mirembe, podskakując.
Po kilkunastu dniach przed ogrodem pani Liny znów zjawiła sie Mirembe, ale nie była już tak radosna jak przy pierwszej wizycie.
– Pani Lino – powiedziała ze smutkiem dziewczynka – zrobiłam wszystko, co pani poleciła, aby wyhodowac piekny ogród, ale ani jedna roślinka nie wyrosła.
– Naprawdę zrobiłaś wszystko, moje dziecko? – nie mogła uwierzyć pani Lina.
Mirembe tylko pokiwała główka, nie chcąc nawet podnosić wzroku, tak było jej smutno.
– A czy podlewałaś zasadzone nasionka rano i wieczorem?
Pani Lina zniknęła gdzieś na chwilę, po czym pojawiła sie z niewielkim pudełeczkiem w dłoniach. W środku były różne nasionka. Dała dziewczynce pakunek i wytłumaczyła, co po kolei ma robić, aby je posiać, i odprowadziła ją do domu.
– To trzeba je podlewać? – zdziwiła sie mała ogrodniczka. – Nie podlewałam ich, bo żeby to zrobić, musiałabym chodzić po wodę do studni, a ona jest daleko od mojego domu.
– Ostrzegałam cię, że to nie bedzie łatwe zadanie – powiedziała pani Lina.
– Gdybym codziennie chodziła do studni, nie miałabym czasu na naukę. No i co ja mam teraz zrobic? Czy nigdy nie bede miała ogrodu? – płacząc,
zapytała Mirembe.
– Wiesz Mirembe – odrzekła spokojnie pani Lina – woda jest bardzo potrzebna do życia nie tylko kwiatkom. Potrzebuje jej wszystko, co żyje.
My ludzie musimy miec do niej dostęp nie tylko po to, by ja pić, lecz także by móc się myć, dzięki czemu zmywamy zarazki i chronimy się przed chorobami. Tak jak ludzie nie mogą żyć bez wody, tak twoje roślinki nie mogły bez niej wyrosnąć. A teraz już nie płacz, coś na to poradzimy.
Pani Lina wzięła Mirembe za rękę i razem poszły do pana Samuela, który zajmuje się budowaniem studni. Wybudował ich już wiele, a w każdym miejscu, gdzie pojawiała się kolejna, dzieci przestawały chorowac, a ludzie mieli wiecej czasu, bo nie musieli już chodzić do dalekiego strumienia.
Pani Lina wyjaśniła, o co chodzi, pan Samuel zabrał narzedzia i jakiś ogromny pakunek, i we trójkę poszli do domu Mirembe. Pan Samuel rozłożył tam przyniesione rzeczy, mierzył coś, wycinał, rozciągał. Po pewnym czasie zawołał małą ogrodniczkę i powiedział:
– Proszę, oto system nawadniania twojego ogródka. Tu jest specjalny zbiornik, który zbiera deszczówkę z dachu, ale można też wlewać do niego
przyniesioną wodę. Kiedy będziesz miała więcej czasu, możesz pójść do studni i przynieść ją tutaj . Na dole zbiornika jest specjalny kranik, który po odkręceniu wypuszcza wode do wyjątkowych korytek, zrobionych przeze mnie ze specjalnego drewna. Korytka maja dziurki, więc woda równomiernie
rozlewa sie po ziemi. W taki sposób będziesz mogła rano i wieczorem podlewać swoje roślinki. Część wody dostarczy ci deszcz, a część będziesz musiała
przynieść sama. Ten zbiornik może też służyć do pojenia zwierzat czy innych prac w gospodarstwie.
Dziewczynka podskoczyła kilka razy radośnie i z całych sił uściskała pana Samuela, po czym pobiegła zobaczyć, jak woda dociera do najdalszych części jej ogródka.
Po kilku tygodniach ogródek Mirembe zazielenił się i zaczęły kwitnąć w nim pierwsze kwiatki. Koleżanki i koledzy Mirembe przychodzili podziwiać jej
zielone królestwo, ale też z zachwytem oglądali zrobiony przez pana Samuela system nawadniania. Miesiąc później już prawie przy każdym domu stała
specjalna beczka. Dzięki Mirembe i pomysłowości pana Samuela wioska powoli przemieniała sie z suchej i smutnej osady w zieloną oazę.