Wszystkie domy Kłębuszka Kurzu


Słońce ciepło oświetla salę szkolnej świetlicy. Dzieci w kółku siedzą na dywanie, a Hanna Rydlewska – nauczycielka opowiada im bajkę. Bohaterka bajki Milla, przeprowadza się z rodzicami do innego miasta. Rodzice zapewniają ją, że będzie miała bardzo ładny dom, z dużym ogrodem, a niedaleko jest plac zabaw i przedszkole, ale Milla bardzo się boi. Obawia się, że nie znajdzie żadnej koleżanki i nie spodoba jej się w nowym miejscu. Po przyjeździe okazuje się, że jest całkiem dobrze. Pod dachem domu jest gniazdo jaskółek, a w środku dużo ciekawych zakamarków. Na strychu Milla spotyka Kłębuszka Kurzu. Kłębuszek jest dziwnym stworem, który wcześniej mieszkał w różnych domach na świecie. Nie zawsze na strychu, bo nie wszystkie go mają. Niektóre z nich były piękne i okazałe, a niektóre skromne. Były też domy zbudowane z kartonów. W niektórych Kłębuszek mieszkał krótko, bo ich mieszkańcy musieli uciekać przed wojną.

Ośmioletnia Ania skubie czerwone skarpetki. Niedawno też się przeprowadziła. Tęskni za babcią, która została na wsi. Myśli o swoim starym pokoju i skrzypiących schodach do sypialni rodziców. Cieszy się, że babcia jest zdrowa, nie ma tam wojny i w każdej chwili może ją odwiedzić. Dobrze mieć rodziców i wygodny dom. - Czy jaskółki czują się dobrze w gnieździe pod dachem? – pyta.

- A jak myślicie? – Hanna odpowiada pytaniem. – Może spróbujemy sprawdzić? Hanna łączy dzieci w trójki, daje każdej grupie dużą kartkę brystolu. Dzieci rysują na nich domki dla ptaków. Potem każde próbuje być ptaszkiem. Kiedy zaczyna grać muzyka, wylatują z gniazda, a kiedy muzyka cichnie, muszą szybko do niego trafić. Ania biega po sali machając rękami, a gdy robi się cicho, siada na kartce i robi głośne „uff”. Jednak ciężko byłoby nie móc wrócić do domu.

W tym samym czasie, w świetlicy w Krakowie, w pallotyńskiej podstawówce, dzieci także rozmawiają o Milli. Ciemnowłosa Marta z zainteresowaniem słucha, jak Katarzyna Wajdzik opowiada o domach na całym świecie. Pokazuje slajdy, dzieci wędrują palcem po mapie.

- Jak myślicie, czym się zajmuje chłopiec, który mieszka w tym domu? – pyta Katarzyna pokazując pierwsze zdjęcie. Widzimy budynek z kamienia, w tle góry. To fotografia z Nepalu. Katarzyna dopytuje: - To jak myślicie, jak wygląda życie tych dzieci? Czy mają komputer? Chodzą do szkoły, czy nie chodzą? A jeżeli chodzą, to ile kilometrów mają do pokonania?
Dzieci szybko wymyślają odpowiedzi. Dom stoi w górach, więc pewnie szkoła jest daleko. Pewnie muszą wędrować wiele kilometrów. Na przykład cztery. Nie zawsze mogą iść do szkoły. Pewnie nie mają prądu, więc nie mają też komputera.

- Dlaczego ten budynek ma taką blachę? – Staś ogląda ze zdziwieniem drugi slajd. Jest na nim dom z Ghany pokryty pordzewiałymi, blaszanymi kawałkami – I dlaczego jest z gliny? – pyta.

Popatrzcie na otoczenie – odpowiada Katarzyna. - Czy tu są drzewa? Dzieci kręcą główkami - no tak, nie ma drzew. Przypominają sobie inne zdjęcia, z różnych kontynentów. Był na nich człowiek z butami ze starych opon, były też miski ze starej beczki. Nauczycielka tłumaczyła wtedy, że ludzie często używają różnych zużytych rzeczy.

- A jak myślicie, co te dzieci robią rano? – pyta Katarzyna. – Czy robią to samo, co wy?

- Nie – do odpowiedzi wyrywa się Piotrek. – Ja rano myję zęby, a oni nie myją, bo nie mają wody.

Pierwszaki wiedzą już, że w wielu krajach ludzie nie mają dostępu do wody, a w Ghanie są dzieci, których zadaniem jest przynoszenie jej całej rodzinie. Kilka dni wcześniej oglądali o tym film. Ich rówieśnicy wędrują sami lub z mamami. Woda w studniach często wcale nie jest czysta, a ujęcie to czasem zanieczyszczone bajoro. Dzieci biorą wodę i idą z powrotem. I tak kilka razy. Na innym filmie widzieli kopalnie, w których pracują mali chłopcy. Wejście to taka mała dziura, a dzieci do środka są spuszczane na sznurkach. Nie ma żadnych wind ani kasków.

- Dlaczego dzieci muszą pracować? – pyta Michał.

- Bo w niektórych krajach zarobki są niskie i choć ich rodzice ciężko pracują, to ich na nic nie stać – tłumaczy Katarzyna. – Wielu ludzi na świecie pracuje za trzy złote dziennie.
Trzy złote? – Maciek aż się podnosi z wrażenia. - Przecież ja nawet kanapki sobie za to nie kupię.
Katarzyna Wajdzik opowiada, że kiedy po raz pierwszy mówi o tym, że wiele dzieci pracuje, choć powinny chodzić do szkoły, to pierwsza reakcja to: „ale im fajnie.” Ale potem zaczynają rozmawiać o tym, że one nie chodzą do szkoły, bo muszą coś robić. Na przykład zajmują się pracą na roli z mamą, albo pracują w kopalni, i wtedy uśmiech z twarzy wszystkich znika. Dzieci reagują oburzeniem, mówią, że to niesprawiedliwe, że nie powinno tak być.

- Zawsze jestem pod wrażeniem tych reakcji – mówi Katarzyna. - Dzieci są bardzo wrażliwe, dociekliwe i mądre, naprawdę dużo wiedzą. Kiedyś prowadziłam zajęcia o wodzie i zaczęły się zastanawiać, co mogą zrobić, żeby pomóc innym dzieciom. Wpadły na pomysł, że mogą kupić wodę i wysłać ją w butelkach. Ale potem zaczęły analizować: no tak, ale wyślemy jedną wodę i co? Zaczęliśmy więc rozmawiać o środowisku, o klimacie, o tym jak możemy wpływać na to, żeby czystej wody było więcej na całej ziemi. Najwięcej czasu podczas lekcji spędzamy oglądając domy, bo to jest dla nich ciekawe. Większość domów jest z krajów biedniejszych, ale dbam o to, żeby nie budować stereotypów. Pokazuje im, że Afryka to nie jest kontynent tylko biedny. Dzieci widziały też zdjęcia, na których w Ghanie jest prawie tak jak w Polsce. Są drapacze chmur, bloki i hotele. Rozmawiamy o tym, dlaczego domy są tak różne, jakie warunki tam panują. Dlaczego one tak wyglądają. Staram się, żeby zobaczyły, że to wszystko jest uwarunkowane terenem, klimatem, sytuacją finansową danego kraju. Chciałabym, żeby miały jakiś obraz życia innych ludzi na świecie.

Hanna Rydlewska mówi, że najtrudniejszy dla niej jest temat uchodźczy: - Dzieci powtarzają to, co mówi się w mediach lub w domu, a mówi się nie zawsze dobrze. Opowiadają, że mama mówi tak, a tata tak. Że nie powinniśmy wpuszczać uchodźców. Albo, że trzeba zawsze pomagać innym. Ale często pojawiają się negatywne opinie. Ja nie rozmawiam z dziećmi o polityce, tylko o tym, kim są te osoby, które uciekają, i o tym, co się dzieje w innych krajach. Oczywiście na ich poziomie. Dzieci przeważnie komentują, że to dobrze, że nie musimy nigdzie uciekać.

Katarzyna mówi: - W bajkę o Milli ten temat jest wpleciony jest bardzo delikatnie. Dzieci dużo pytają. Dlaczego Kłębuszek mieszkał w różnych domach, dlaczego uchodźcy muszą opuszczać dom. Dzięki bajce możemy porozmawiać o domu. Że dom daje poczucie bezpieczeństwa. A uchodźca to jest osoba, która go traci. Czasami do tego domu nie można już wrócić. Czasami jest też tak, że rodzina się rozdziela, kiedy szuka bezpiecznego miejsca. Byliśmy też na wystawie, na której były fotografie rodzin uciekających z Syrii, więc dzieci widziały zdjęcia.

- Edukacja globalna pokazuje, jak wszystko się łączy – mówi Hanna. - Dzieci poznają świat, jego złożoność. Jak zmiany klimatu, na które mamy wpływ, łączą się na przykład ze zjawiskiem uchodźctwa. Że ludzie muszą uciekać nie tylko z powodu wojen, ale też z miejsc, w których klimat się zmienił i nie da się już mieszkać. Rozmawialiśmy też o dyktaturach i prześladowaniach, dzieci dziwiły się, że są kraje, w których ludzie trafiają do więzienia za to, że coś powiedzieli. Jeżeli opowiada się bajkami i rysunkami, to można o wszystkim opowiedzieć, nawet małym dzieciom.

Opracowała Małgorzata Łojkowska