Załącznik nr 1
Nie ma nóg a - skacze z góry,
nie ma rąk - popycha chmury.
Nie ma ust - a gwiżdże w oknie.
Deszcz rozsiewa a sam nie moknie. (wiatr)
Rozbłyska o wschodzie,
o zachodzie gaśnie.
Kiedy jest południe,
to świeci najjaśniej. (słońce)
Kiedy błyska, kiedy ulewa,
kiedy wicher łamie drzewa,
to jest znak, że idzie duża,
wielka, straszna, groźna....(burza).
Jestem gwiazdeczką białą, niewielką,
chuchnij - zostanie wody kropelka. (śnieg)
Załącznik nr 2
1
Maria Kownacka
"O czterech synach Mamy Pogody"
Była sobie Mama Pogoda - wspaniała, piękna i wiecznie młoda! Miała ona czterech synów Wiatrów:
Wiatr Północny - mroźny i mocny - zimą przelatywał, tumany śniegu podrywał, dął, podnosił zamiecie, zawieja hulała po świecie!
Południowy - zabijaka - prześcigał w locie najszybszego ptaka. Mieszkał nad morzem błękitnym, był szalony i sprytny. W rozpędzie przeskakiwał przez szczyty Tatr, a ludzie wtedy wołali: Wieje halny wiatr!
Ale czasem wiał łagodnie i kwiaty pyłkiem zapylał, było słonecznie, pogodnie huśtał nad kwiatem motyla.
Wschodni wiatr Matki nie słuchał i suszą na pola dmuchał. Leciał od strony, skąd słonko wschodzi; gdy wiał za długo, roślinkom szkodził...
Zachodni leciał znad wielkich mórz - dużo wilgoci ze sobą niósł. Kto chce, niech spyta mądrego dziada - jak wiatr Zachodni, wtedy deszcz pada.
Załącznik nr 3
T. M. Massalska
"Kropelki jak to kropelki"
Kiedyś Chmurka bardzo, ale to bardzo, się pogniewała, aż pociemniała z gniewu. Zagrzmiała gwałtownie, cisnęła błyskawicami i spuściła na ziemię mnóstwo córeczek - Kropelek.
- Co za deszcz! - mówili ludzie.
Kropelki - jak to kropelki. Jedne leciały z uciechą, inne po prostu uciekały przed gniewem Mamy Chmury, bo tam, na górze, była istna burza. Awantura!
Tata Deszcz szarym płaszczem otulił swoje córeczki.
- To nie deszcz, a ulewa! - wołali ludzie.
- Też mi coś! - prychała ze złością Ciotka Ulewa.
A Kropelki pluskały i tworzyły kałuże. Zbierały się i naradzały:
- Płyniemy do rzeki?
Było ich coraz więcej i więcej. W końcu wiatr, który z nudów toczył w porywach jakieś kłębki traw, świsnął:
- Dosyć tych rozmów! Do roboty!
Wtedy Kropelki przypomniały sobie polecenia Mamy Chmury. Jedne miały umyć liście drzew, inne trawę. I część z nich wykonywała polecenia Mamy, ale inne udawały, że coś robią i... myk, myk – poleciały na ziemię.
- Poleżymy sobie plackiem - marzyły.
A Ziemia zapraszała Kropelki, mówiąc do nich:
- Chodźcie, chodźcie do mnie. Pokażę wam korzonki.
Wtedy część małych Kropelek szybko pobiegła strumyczkiem w głąb Ziemi. Na szczęście dla małych Kropelek- łobuziaków Mama Chmura nigdy nie gniewa się długo. Jak tylko gniew jej przeszedł, pojaśniała nieco a Słońce wesoło błysnęło zza Chmurki i zawołało do Kropelek:
- Wracajcie! Wracajcie! Mama czeka!
Kropelki uśmiechnęły się do Słońca, które aż pokraśniało z zadowolenia i przygrzało mocniej. Ledwie tak się stało, a już Kropelki zmieniły się w leciutkie jak mgiełka tancerki i w pląsach powędrowały z powrotem do góry...
- Wyparowały! - zaszumiały Drzewa.
Słońce na to mrugnęło do nich figlarnie i uśmiechnęło się od ucha do ucha.